środa, 13 grudnia 2017

Motywacja potrzebna od zaraz!

Motywacja potrzebna od zaraz!
Czym jest motywacja?

Otóż Wikipedia, tak tłumaczy to zjawisko: stan gotowości do podjęcia określonego działania, wzbudzony potrzebą zespół procesów psychicznych i fizjologicznych, określający podłoże zachowań i ich zmian. Wewnętrzny stan człowieka, mający wymiar atrybutowy.

Prościej mówiąc, to proces ściśle związany z naszą chęcią do podejmowania pewnych zadań, czynności.





Jakie są objawy braku motywacji? 

Główną, zauważalną cechą jest często spotykane - lenistwo, które objawia się spędzeniem cennego czasu przed telewizorem, laptopem lub szukaniu mapy skarbów na suficie. Kolejnym objawem są wypowiadane słowa: "Nie chcę mi się", "Zrobię to jutro", "To nic ważnego" itp. Inne towarzyszące dolegliwości, to senność, zmęczenie, częste nie ruszanie się z miejsca, brak chęci do czegokolwiek i do podejmowania jakichkolwiek wyzwań.
Dlatego jeśli, któreś z tych objawów zauważyłeś, a nie są spowodowane ciężką pracą, to koniecznie musisz zareagować! 



Jak zapobiegać braku motywacji?

Zmotywowanie się, to naprawdę ogromna sztuka, nie każdy, to potrafi i nie każdy jest w stanie się z tym zmierzyć. Zwłaszcza, jeśli ma się dużo obowiązków, stresów i problemów. 
Sama również walczyłam z brakiem motywacji i wiem, że to nie taka prosta walka. Jednak można się z tym uporać. Kiedy mam gdzieś wyjść, na zajęcia, korepetycje, do jakieś pracy, to zawsze sobie myślę tylko jaką znaleźć wymówkę by nie musieć ruszać się z domu. I tutaj już jest spory błąd. Szukając wymówki jest to bardziej niż pewne, że ją znajdziemy. Nie ważne, czy ta wymówka będzie racjonalna, czy będą odpowiednie argumenty za, które będą wystarczające. Liczy się, że mamy wytłumaczenie na nasze lenistwo, które kupujemy. Takim sposobem po cichu wycofujemy się w cień.
Co w zamian za to powinniśmy zrobić?
Zdarza się też tak, że brakuje nam motywacji, ponieważ czegoś się obawiamy, zwłaszcza, jak będziemy coś robić pierwszy raz, jak np. nowa praca. Powinniśmy pomyśleć, że jeśli nie spróbujemy, to się nie dowiemy, czy było warto. Musimy wiedzieć, że nawet jeśli coś przełożymy na słynne jutro, na za tydzień, czy dwa, to tak czy inaczej będziemy musieli się tym zmierzyć. Odkładanie, tylko odwleka, to co jest nieuniknione. Chyba lepiej stawić temu czoła i odetchnąć?
Pierwsze podejścia zawsze są trudne, ale sprawiają, że te kolejne są już dla nas łatwiejsze.
Powtarzanie sobie "dam radę", "przejdę przez to", "co ma być to będzie", również czasem skutkuje. 
Jeśli chcemy zrobić coś z naszym życiem i je zmienić, musimy pamiętać, że niezbędne do tego jest zrobienie pierwszego kroku. 



Jak zachować motywacje?

Musimy trzymać się swoich postanowień choćby nie wiadomo co, miało się stać. Należy pamiętać do czego się dąży, założyć sobie upragniony cel. Można wyznaczyć sobie to, co chce się zrobić i w jakim czasie zostanie zrobione. Nigdy pod żadnym pozorem nie rozwijać myśli, o tym, jak bardzo nam się czegoś nie chce, trzeba po prostu myśleć trochę jakby maszynowo, że muszę to zrobić i koniec, kropka. Wyrobienie w sobie motywacji potrzebuje wiele czasu i cierpliwości. Mimo to każdego na to stać i każdy może to osiągnąć, jeśli tylko będzie tego chcieć.



Do dzieła!

piątek, 17 listopada 2017

Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy.

Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy.
Mieliście kiedyś tak, że włączyliście zwykły film z nudy, a okazał się czymś co zmieniło wasze spostrzeżenie na świat?
Ja właśnie miałam tak dosłownie przed chwilą. Piątek. Zwykły dzień tygodnia, początek weekendu, dzień, jak co dzień, tyle, że luźniejszy i bez uczelni. Pomyślałam, że zanim wezmę się za obowiązki obejrzę jakiś film, a że jestem miłośniczką horrorów, takiego też szukałam. 
Wpadłam na jeden, po opisie nie zaciekawił mnie zbytnio, ale nic innego nie widziałam.
Dlatego też odpaliłam "Śmierć nadejdzie dziś" po nazwie brzmi, jak typowy, amerykański horror.
Z początku może trochę nudny, bardziej komediowy niż straszny.
Ale nie ważne. Nie będę wam zdradzać fabuły, może po moim poście sami postanowicie go włączyć. 
Ten film uświadomił mi bardzo wiele z pozoru proste i logiczne rzeczy. Jednak tak naprawdę rzadko, kiedy patrzymy na życie z tej perspektywy.

Rodzimy się, dorastamy, uczymy, pracujemy, zakładamy rodziny bądź wybieramy inną drogę. Żyjemy tak, jak żyć chcemy. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości, tego co nas czeka. To akurat prawda, ale zapominamy o tym, że to my kształtujemy nasz przyszły los, że sami jesteśmy kowalami swojego losu. 
Wszystko, co spotyka nas w życiu, dzieje się na wskutek podejmowanych przez nas decyzji. Nic nie dzieje się przez przypadek ani bez powodu. Może zaprezentuje wam to na najprostszym przykładzie.

Wyobraź sobie, że planujesz w przyszłości zostać lekarzem. Chociaż bardzo tego chcesz, to nie uczysz się, olewasz egzaminy i nie dostajesz się bo zabrakło Ci kilku punktów. Myślisz sobie, że to przypadek. Okazuje się, że masz kogoś znajomego w dyrekcji, kto załatwiać Ci miejsce na medycynie. Hura! dostałeś się!. Przychodzi dzień, w którym pracujesz w najlepszej klinice, przeprowadzasz operacje, twój pacjent umiera bo popełniłeś błąd. Teraz powiesz: "Okej, to straszne, ale każdemu mogło się zdarzyć". Ale nie pomyślałeś, że nie zdarzyłoby się to, gdybyś dostał się na medycynę dzięki umiejętnościom, a nie znajomościom?. 
To nie jest zbieg okoliczności, przypadków, zrządzenie losu, katastrofa...stało się tak, bo gdy miałeś możliwość zrobić coś słusznego w swoim życiu, poszedłeś na skróty, a zapłatą za to było ludzkie życie, którego teraz już nie uratujesz. Nie cofniesz czasu. Może to bardzo surowy przykład, ale całkiem realny.

 W filmie, o którym wspomniałam na początku, główna bohaterka przeżywała ten sam dzień kilka razy podczas którego ginęła (nie jest to spoiler, jest to w opisie filmu). To pomogło jej zrozumieć, jakim jest człowiekiem i co w swoim życiu robiła nie tak, mogła zrozumieć, że powinna się zmienić. Los w okrutny sposób dał jej na to szanse. Akcja głównie się skupia na odkryciu jej mordercy, jednak wątek z jej przemianą pokazuję nam realny przykład naszego własnego życia i postępowania. Dziewczyna miała kilkakrotną możliwość na zmianę, zrozumienie tego, co robi źle. My natomiast mamy jedno życie i nic dwa razy się nie powtórzy. Mamy wpływ na to, jak przeżyjemy to jedno, darowane nam życie. Jeszcze nie jest za późno na zmianę swojego postępowania. Jeszcze dziś możesz stać się lepszy i sprawić, że przyszłość, która czeka Ciebie i ludzi, którzy Cię otaczają, może być lepsza. 

Teraz, kiedy masz pełny obraz swojego życia, wiesz doskonale, gdzie popełniasz błędy i wiesz, że możesz je naprawić. Mówi się, że żyję się chwilą, tym co jest tu i teraz. Ale pamiętaj, że każde postanowienie, twoja postawa, wpływa na to, co będzie za miesiąc, pół roku, czy rok. Decyzje, które podjąłeś kilka lat temu, sprawiły, że znajdujesz się właśnie w tym miejscu, w którym jesteś teraz. Zastanawiałeś się, co mógłbyś zrobić inaczej? Czy gdybyś wybrał inne rozwiązanie, byłbyś teraz gdzie indziej? 
Możesz zmarnować tą jedną szanse i przeżyć byle jak, nieszczęśliwie to życie albo możesz robić wszystko byś na końcu swojej drogi powiedział, że ten czas spędzony tutaj był w pełni taki, jaki chciałeś żeby był. 
Wybór należy do Ciebie.

Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza 
i nie zdarzy. Z tej przyczyny 
zrodziliśmy się bez wprawy 
i pomrzemy bez rutyny. 

Choćbyśmy uczniami byli 
najtępszymi w szkole świata, 
nie będziemy repetować 
żadnej zimy ani lata. 

Żaden dzień się nie powtórzy, 
nie ma dwóch podobnych nocy, 
dwóch tych samych pocałunków, 
dwóch jednakich spojrzeń w oczy. 

Wczoraj, kiedy twoje imię 
ktoś wymówił przy mnie głośno, 
tak mi było, jakby róża 
przez otwarte wpadła okno. 

Dziś, kiedy jesteśmy razem, 
odwróciłam twarz ku ścianie. 
Róża? Jak wygląda róża? 
Czy to kwiat? A może kamień? 

Czemu ty się, zła godzino, 
z niepotrzebnym mieszasz lękiem? 
Jesteś - a więc musisz minąć. 
Miniesz - a więc to jest piękne. 

Uśmiechnięci, współobjęci 
spróbujemy szukać zgody, 
choć różnimy się od siebie 
jak dwie krople czystej wody.

Wisława Szymborska.


sobota, 11 listopada 2017

Top 5 najlepszych aplikacji

Top 5 najlepszych aplikacji
Witajcie kochani!

W dzisiejszym poście Top 5 najlepszych aplikacji!
Trochę inny post niż dotychczas, ale czasem i takie tutaj zobaczycie :)


Miejsce 5


Daylio 

Jest to aplikacja, w której opisujemy swój nastrój za pomocą buziek z napisami "dobrze","średnio","źle" itp. Nastroje można edytować i dodawać nowe. Dodatkowo do każdego dnia można dodawać czynności, jakie wykonaliśmy, które również można zmieniać, dodawać. 
Aplikacja dokładnie analizuje nasze nastroje i prezentuje je w postaci wykresu, ilości danych rzeczy. Możemy sprawdzić, jaki humor dopisywał nam w danym miesiącu, co wykonywaliśmy najczęściej. 

Jest to jedna z wielu form pamiętnika i proste narzędzie do własnej analizy naszych odczuć. Prosta aplikacja, z pozoru banalna, lecz może okazać się przydatna. 






Miejsce 4


Pixlr

Jedno z wielu edytorów. Można przerabiać zdjęcia, zaczynając od prostych funkcji typu jasność, cienie, temperatura itp. kończąc na różnych nakładkach, ramkach i ciekawych, dostępnych czcionkach. Pixlr jest prosty w obsłudze w dodatku bardzo konkretny. Umożliwia także tworzenie przeróżnych kolaży, co oznacza, że również jest wielofunkcyjny.

Polecam ten edytor osobiście, używam go już dość długo do obrabiania zdjęć, a także do tworzenia grafiki, jak np. okładki. Jest niezastąpiony. Polecam każdemu, kto poszukuje czegoś takiego na swój telefon.





Miejsce 3


Coigdzie.pl

To idealna apka dla osób, które chcą być na bieżąco z wydarzeniami kulturalnymi. Coigdzie.pl jest przeznaczona, dla każdego użytkownika, wystarczy wybrać odpowiednie miasto i już wiesz, co dzieję się w twojej okolicy. Spektakle, koncerty, festiwale i wiele innych wydarzeń może być w zasięgu twojej ręki. Jest przejrzysta i łatwa w obsłudze, wybierasz dany dzień i wiesz co, gdzie i o której się dzieje. 

Nie każdy ma czas przeglądać facebooka, a w coigdzie.pl może szybko i łatwo sprawdzić, co będzie się działo w dniu obecnym. Jeśli tylko lubisz wiedzieć, co się święci, to koniecznie powinieneś pobrać te aplikację.






Miejsce 2


Wattpad

Dobrze jest mieć go online, kiedy jesteś poza domem, a chcesz coś poczytać bądź opublikować. Dzięki Wattpadowi, każdy może być pisarzem, poczuć się autorem oraz poznać powieści innych użytkowników. To rewelacyjna sprawa dla osób, które kochają pisać i chcą się tym podzielić z innymi. Znajdziesz tam wiele gatunków opowiadań, nawet fanfiction ze swoją ulubioną gwiazdą.

Aplikacja Wattpada jest bardzo poręczna, zwłaszcza w czytaniu, tekst, jak i okładki są świetnie widoczne. Wszystko jest dokładnie przemyślane i rozplanowane. Poznaj historię, czytaj powieści online!





Miejsce 1


Aliexpress

Wszyscy kochamy zakupy. Aliexpress to zdecydowanie najlepsze miejsce, w którym możemy wydać nasze pieniądze. Tam znajdziemy wszystko, co tylko chcemy i to w super niskich cenach, prosto z Chin. Dodatkowo korzystając z apki, dostajemy zniżki, dzięki czemu wiele rzeczy możemy kupić za grosze. Odzież, wyposażenie, biżuterie, kosmetyki, urządzenia i wiele, wiele innych. To ogromny, tani sklep!

Pobierz i ciesz się zakupami!







Na dziś to wszystko!
Widzimy się już niebawem!


Rebelowa


czwartek, 26 października 2017

Organizacja czasu - jak zaplanować dzień.

Organizacja czasu - jak zaplanować dzień.
Witajcie!
W dzisiejszym poście trochę o organizacji czasu, jak zaplanować sobie dzień, czy nawet cały tydzień. 

Dzisiaj poddałam się małemu eksperymentowi. Otóż wczoraj wieczorem w wordzie stworzyłam sobie tabelkę, składającą się z: godziny, czynności, czasu trwania i dodatkowych uwag. Rozpisałam sobie od wstania wszystkie czynności po kolei, które zaplanowałam sobie wykonać. Udało mi się to rozplanować od godziny 9 do 20. W każdej czynności zostało napisane o której się rozpocznie i ile będzie trwać. 

Rezultat? 
Pojawiły się małe problemy na początku przy godzinach. Oczywiście wstałam i wyszłam z domu o zaplanowanej porze. Jednak nie dopatrzyłam czegoś i źle obliczyłam czas miedzy jedną rzeczą do zrobienia, a drugą przez co powstała obsuwa czasowa. To nic, przesunęłam sobie wszystko, co nie kolidowało z resztą zaplanowanych punktów dnia. 
Okazało się również, że niektóre działa musiałam zamienić ze sobą, jak w przypadku biblioteki, gdyż w późniejszym czasie otrzymałam informację o odbiorze książek. Takie rzeczy się zdarzają i trzeba być na to w pełni gotowym.

Podsumowanie. 
Plan dnia to dobry pomysł, jeśli masz wolne od szkoły, uczelni czy pracy, a nie chcesz zmarnować dnia na siedzeniu przed laptopem. Jednak trzeba pamiętać, że nie da się dokładnie zaplanować godzin takich robót. Zawsze coś się przesunie, opóźni z przyczyn losowych, jak w moim przypadku z planu wypadły korepetycję. Wydaję mi się, że najlepiej będzie pozostać przy samych czynnościach i czasie ich trwania. Możemy określić ile coś będzie trwało, jak np nauka czegoś, sprzątanie, czytanie itp takie działania, których potrafimy przewidzieć czas. Oczywiście w pewnych przypadkach jak pobudka lub wyjście dokądś da się wyznaczyć dokładną godzinę, ale nie da się wykonać tego krok po kroku, o czym dzisiaj doskonale się przekonałam. 
Plusy eksperymentu? To, że wypisałam sobie, co chce zrobić, zmobilizowało mnie to do wykonania tego wszystkiego w większym stopniu. Chociaż przyznam z ręką na sercu, że z lenistwa nie odbyłam jednej rzeczy, ale takiej, która nie ucieknie. Mimo wszystko eksperyment zakończył się sukcesem.

Inne przydatne formy organizacji czasu.
Oprócz planu dnia można również wykorzystać terminarz. Sama z niego korzystam. Tworze taki kalendarz, tabele z datami danego miesiąca i w dane krateczki - dni, wpisuje zaplanowane na ten dzień rzeczy, jakieś spotkania, wolne, lekarza itp. To mi pomaga pamiętać o ważnych rzeczach, kiedy nie mam czasu zajrzeć do kalendarza czy podręcznego terminarza. Taki wydrukowany, wisi na mojej tablicy korkowej, co miesiąc nowy. Jest przydatny i pomaga mi w organizacji tygodnia. To dobry sposób dla każdego zapominalskiego.

Zaproponowałam wam dwie skuteczne i dobre metody organizacji czasu. Są proste i przydatne oraz dla każdego. Jeśli nie masz mobilizacji i jesteś leniwy to nawet one nie pomogą Ci sprawić żeby twój dzień był aktywny. Ja spróbowałam, odważysz się sprawdzić siebie? 

Postaram się przygotować dla was taki terminarz o którym wspominałam jako drugim. Kiedy będzie gotowy, powiadomię was na moim fp na fb i wyśle zainteresowanym :)

Tymczasem do zobaczenia!
W następnym poście Top X (bo jeszcze nie wiem ile) przydatnych apek na telefon :) Niby prosty temat, ale chce wam polecić sprawdzone aplikację, a przecież każdy z nas je lubi :)

Rebelowa

Źródło: https://pixabay.com


poniedziałek, 16 października 2017

Znajomi nieznajomi

Znajomi nieznajomi
Zastanawiałeś się kiedyś nad tym kim są ludzie, których spotykasz? Myślałeś o tym czy ludzie, których mijasz na co dzień mają lub będą mieć jakieś znaczenie w twoim życiu? Wyobraź sobie, że codziennie podróżujesz w komunikacji miejskiej do pracy, szkoły czy na uczelnie z tą samą osobą. Każdego dnia o tej samej godzinie, w tym samym tramwaju, autobusie, a może nawet pociągu?.
Z początku nie dostrzegasz tej osoby bo jesteś zamyślony, bezmyślnie spoglądasz na różne twarze osób, które Ci towarzyszą. Nie analizujesz tego kim są, co robią ani dokąd zmierzają. Bo po co? Są Ci obcy. Jednak w końcu po jakimś czasie zauważasz, że jedna z tych twarzy wydaje Ci się znajoma. Analizujesz dokładnie, gdzie mogłeś ją widzieć, gdzie mogłeś spotkać tego człowieka. W końcu okazuje się, że nie doszedłeś do niczego, ale ta myśl nie daje Ci spokoju i chociaż jej nie pogłębiasz, ona za Tobą chodzi. Kolejnego poranka wsiadasz ponownie do swojego transportu i ponownie ta sama twarz i właśnie teraz dociera do Ciebie to, że osoba, która wydawało Ci się, że znasz, to tak naprawdę jej nie znasz. Widujesz ją raz dziennie przez kilka, kilkanaście minut. Aczkolwiek twój mózg potrafił zapamiętać te postać, a Ty wpoiłeś ją sobie nieświadomie bo przecież dumałeś nad czymś innym. Właśnie wtedy przyglądasz się tej istocie, próbujesz odgadnąć kim jest i co robi. Zauważyłeś ją pośród tłumu ludzi, których spotykasz. Czy ta osoba przypadkowo znalazła się w twoim zasięgu, czy przez przypadek została twoim nieświadomym towarzyszem?. Kiedyś każdy z was przestanie podróżować tym samym środkiem komunikacji bo być może kupi samochód, zmieni szkołę, uczelnie czy pracę. Ale czy spotkacie się ponownie? Czy i wtedy rozpoznasz w tym osobniku "znajomego"? Czy pomyślisz "To ten chłopak/To ta dziewczyna z którym/ą jeździłam w ...."? Kto wie. Jest szansa, że spotkacie się w tej samej pracy, na tych samych zajęciach, na koncercie, w klubie, na meczu, a może nawet na domówce wspólnego znajomego. Zastanawiasz się pewnie teraz po co o tym wszystkim piszę. Piszę o tym ponieważ często nie zauważamy tak prostych i oczywistych rzeczy, dlatego, że nie zauważamy innych. Osobiście wierze, że ludzie, których spotykamy na naszej drodze wielokrotnie, nie są przypadkowi. Nic nie dzieję się bez przyczyny. Chce żebyś zwrócił uwagę na otaczający Cię świat, żebyś podniósł wzrok z nad telefonu, ściągnął słuchawki z uszu, obudził się na moment i rozejrzał. Zrób to za nim powiesz, że jesteś sam, za nim powiesz, że przeznaczenie nie istnieje, a wszystko to zbieg okoliczności. Kiedy jutro wyruszysz, przemyśl to, sprawdź i zobacz, że są rzeczy, których nie dostrzegłeś i teraz masz na to szanse. 

Źródło: https://pixabay.com/


piątek, 22 września 2017

Czy wiara czyni cuda?

Czy wiara czyni cuda?
Witajcie kochani!

Przez ostatni czas mnie tutaj nie było, miałam trochę pod górkę, dużo stresu, nerwów, dlatego też nie miałam czasu, żeby coś tutaj napisać. Tak jak obiecałam ostatnio, że wkrótce się coś pojawi, tak postarałam się dotrzymać słowa :)
W dzisiejszym poście chce napisać o czymś co przekonało mnie, że pewne stwierdzenia, które powtarzamy są prawdziwe - stąd tytuł postu. To stwierdzenie również odnosi się także do naszych osobistych przekonań, a również naszej wiary.
Będąc dzieckiem co niedziele uczęszczałam do kościoła, byłam członkiem duszpasterstwa, śpiewałam w scholi, brałam udział w czuwaniach i wyjazdach z kościoła. Można zatem powiedzieć, że kościół odgrywał dość ważną role w moim życiu. Trwało to do końca technikum. Może w technikum nie poświęcałam na kościół już aż tak dużo czasu, zwłaszcza przed maturą. Jednak Bóg był nadal w moim życiu. Oddaliłam się od kościoła, kiedy poszłam na studia, co prawda pojawiałam się na mszy w niedziele, ale już nie zawsze. Z czasem przestałam się modlić, chodzić do kościoła bo byłam zbyt leniwa, nie zależało mi aż do dziś. Jak to zawsze na koniec semestru bywa, przychodzi sesja. Oczywiście, wszystkie przedmioty zaliczone, jeden egzamin zdany bardzo dobrze, natomiast drugi niestety się nie udało. Był to dla mnie niestety cios. Może ktoś powie, że to tylko egzamin, że każdy ma poprawki nawet po kilka. Ja zawsze wymagam od siebie dość sporo, zakładam, że we wszystkim będę dobra, że nie zaliczę żadnej wpadki. To fakt, że źle znoszę porażki. Głównie to przez to, że zawsze miałam niską samoocenę, więc zakładałam, że przez to muszę być lepsza od innych. Teraz już trochę łagodniej na siebie patrzę, jednak to założenie, nadal gdzieś we mnie pozostało. No, ale nic. Postanowiłam, że przyłożę się i zdam w we wrześniu. Przez dwa miesiące ciężko się uczyłam (a może jednak za mało), na początku sama, potem chodziłam na korepetycję. Miałam świadomość, że jeszcze nie mam wystarczającej wiedzy, ale wiedziałam, że muszę napisać chociaż na tyle, żeby to zaliczyć. I wiem, że dla wielu osób pewnie wydaje się być zabawne, jak można nie zdać angielskiego. Jednak jeśli ktoś jest na poziomie B1 to ciężko mu przeskoczyć w rok na poziom B2 bez jakiejkolwiek nauki. Z jednej strony ta poprawka była takim plusem, że miałam determinację, żeby się uczyć bo pewnie samej z siebie byłoby ciężko, chociaż miałam takie postanowienie. Ale jak to wiadomo, różnie bywa. We wrześniu podeszłam ponownie do egzaminu. Zazwyczaj większość osób modli się w takich chwilach, ja stwierdziłam, że skoro nie chodzę do kościoła, to nie mam po co prosić bo i tak nie zostanę wysłuchana. Niestety i tym razem nie udało mi się zdać. Wtedy wpadłam w panikę, chyba nie dopuszczałam do siebie tej myśli, że może coś pójść nie tak. Za radą bliskich, uspokoiłam się. Los dał mi szansę, że przez moją chorobę udało mi się zachować pierwszy termin. Kolejny egzamin miałam wyznaczony na za tydzień. Było mi wstyd sama przed sobą, że nie podołałam i obalałam. Wiedziałam i tak, że ciężko uczyłam się przez ostatni miesiąc. Musiałam przysiąść do nauki ponownie. W ostatnich dniach nie wierzyłam, że zdam, zakładałam porażkę i szykowałam się na ewentualność warunku. Kiedy zobaczyłam ile mnie to będzie kosztować, to stwierdziłam, że jedyna nadzieja w Bogu. Tak wiem, to wydaje się głupie, ale byłam naprawdę wystraszona. Umiałam na tyle ile umiałam i nie dałam rady tutaj zrobić nic więcej. Stwierdziłam, że nie zaszkodzi mi się pomodlić. Jak to mówią "Jak trwoga to do Boga". Tak właśnie zrobiłam. Złapałam za różaniec i książeczkę i pognałam przez deszcz do kościoła. Zmówiłam różaniec, pomodliłam się. Trochę mi ulżyło, zostawiając za sobą ciężar. Kiedy wróciłam, powtórzyłam wszystko ostatni raz, zmówiłam przed snem litanie do swojej patronki i poszłam spać. Od rana byłam zdenerwowana, niepewna, postanowiłam jeszcze odmówić koronkę. Modlitwa, ani Bóg to nie jest maszyna do spełniania życzeń - mówiłam sobie. Potrzebowałam tylko być spokojna w czasie egzaminu, żeby mnie natchnęło i żebym potrafiła wykorzystać dotychczasową wiedzę. Pisząc byłam spokojna, wiedziałam, że co ma być to będzie. Byłam gotowa na wszystko. Nie chciałam wmawiać sobie, że tym razem zdam, żeby nie rozczarować się boleśnie. Tym razem wyniki były po egzaminie. Czekałam z bijącym szybko sercem na korytarzu, chciałam, żeby ten koszmar się skończył. Kiedy wyszła po nas Pani poczułam delikatnie ulgę, chociaż nie wiedziałam jeszcze jakie są wyniki. Otrzymałam arkusz, widząc pozytywną ocenę. Wtedy poczułam jeszcze większa ulgę, jakiej nie czułam od dwóch miesięcy. Wreszcie mogłam odetchnąć.
Może ktoś teraz powie, że to przypadek, że szczęście, fart. Chociaż pisałam naprawdę trudną wersje egzaminu. Ja jednak wierzę, że modlitwa miała na to wpływ. Stwierdzenie "Wiara czyni cuda", wcale nie jest takie przypadkowe, jak nam się wydaje. Wcześniej nie pomodliłam się bo wydawało mi się, że skoro nie chodzę do kościoła, to moje modlitwy nie będą ważne. Poza tym to śmieszne, modlić się o zdanie egzaminu. Zawsze byłam wierząca i jestem mimo że nie uczęszczałam do kościoła. Dlatego wierzę też, że ktoś nade mną czuwa i bez względu na to jakim jestem człowiekiem i czy praktykuje czy nie, jestem jednym z wierzących. Każdy z nas zostaje wysłuchany o ile sami poprosimy i wierzymy, że to ma sens.
Zdaje sobie sprawę, że dla jednych ten post będzie poważny, dla drugich śmieszny. Teraz ludzie wstydzą się swojej wiary bo jest odbierana tak, a nie inaczej. Ja nie wstydzę się mówić o tym co słuszne, w co wierze i co myślę. Chce być w 100% sobą w tym co tutaj pisze, nie chce pisać coś co ludzie chcą przeczytać. Zaletą każdego człowieka jest umiejętność pójścia swoją ścieżka, a nie idąc za tłumem.

Wkrótce zmieni się wygląd bloga, będę nad tym pracować :)
Mam nadzieję, że pojawią się jakieś komentarze - to zawsze motywuje! :)
Buziaki! :*





sobota, 12 sierpnia 2017

Nie daj się "hejtowi" ;)

Nie daj się "hejtowi" ;)
Dzisiaj chciałabym poruszyć dość wydaje mi się, że ważny temat, który w ostatnim czasie także mnie dotyczy. Sądzę, że wszyscy wiemy czym jest "Hejt" i nie trzeba tego pojęcia przybliżać. W internecie aż roi się od tego. Osobiście dla mnie nie istnieje coś takiego jak "hejt", oczywiście rozumiem, jak najbardziej konstruktywną krytykę, wyrażenie swojej opinii "Nie podoba mi się to i to bo wg mnie...". Okej każdy ma prawo do swojego zdania, ale jeśli w tym zdaniu zaczynamy kogoś oceniać i obrażać, to dla mnie to jest przegięcie. Jak widzę komentarze typu, że ktoś jest beznadziejny albo jakieś inne wulgarne słowa, których nie będę cytować, to zastanawiam się dokąd tak naprawdę zmierza ten świat. Moi zdaniem hejterzy to osoby, które nie mają swojego życia i cieszy ich robienie komuś przykrości. W internecie, w większości przypadków jesteśmy anonimowi więc tutaj takie osoby mają duże pole do popisu. Sądzę, że to jedyny "grunt", po którym poruszają się w ten sposób. Ostatnio jestem dość aktywną osobą w sieci, na grupach, fejsie i innych mediach społecznościowych. Oczywiście jestem świadoma, że to, co publikuje w internecie zostanie ocenione i niekoniecznie spotka się z pozytywną opinią. Nie odbieram źle negatywnych komentarzy, mam świadomość, że nie każdemu musi się podobać, to co mi. Jednak kiedy ktoś mnie atakuje w "agresywny" sposób, to nie jestem już w stanie sobie na to pozwolić. Odpowiadam na takie komentarze, ale zazwyczaj w taki kulturalny, delikatny sposób, żeby nie nakręcać sytuacji. Czy hejt mnie przejmuje w jakiś sposób?
Szczerze to nie, bardziej bym powiedziała, że mnie to bawi. Bycie bardziej publiczną nauczyło mnie, że nie można brać wszystkiego do siebie i pozwolić sobie na to, żeby to jakoś wpłynęło na mnie negatywnie. Kiedyś bałam się wyrażać siebie, pokazywać taką jaką jestem bo zastanawiałam się, co pomyślą inni zwłaszcza bliscy i znajomi. Teraz cieszy mnie fakt, że mogę być sobą. Wiem, że jakakolwiek będę zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mnie właśnie hejtował. Więc po co się tym zadręczać?. Jeśli boicie się reakcji innych na to co robicie, co sobą prezentujecie to powinniście przestać się tym przejmować. Pamiętajcie, że żyjecie przede wszystkim dla siebie, a nie dla innych i to wy macie się dobrze ze sobą czuć. Zawsze będą osoby, które będą was kochać i nienawidzić, ale cały sens polega na tym, żeby skupić się na tych pierwszych. Po co się przejmować osobami, które macie gdzieś? No właśnie. Także  głowa do góry! Każdy z was jest wspaniały i cudowny, uwierzcie w to i nie udawajcie kogoś kim nie jesteście tylko dlatego, żeby się przypodobać reszcie.
Bądźcie sobą i niech cały świat to zobaczy! :)


piątek, 9 czerwca 2017

Sesja - jak ją przetrwać?

Sesja - jak ją przetrwać?
Maj i Czerwiec to zdecydowanie miesiące zmagań studenckich. Największym polem bitwy dla studentów okazuję się nic innego, jak SESJA. To słowo na dźwięk, którego większość studentów wpada w panikę. Trudność egzaminów jest zależna od kierunku, poziomu studiów. Ja mam akurat to szczęście, że w moim przypadku nie jest to 10 egzaminów, a tylko 2 oprócz innych zaliczeń z oceną. Czy wyczuwam strach przed nadchodzącymi egzaminami? Skłamałabym jeśli powiedziałabym, że nie z oczywistych względów. Najbardziej chyba martwi mnie egzamin z angielskiego. Nie jestem zbyt dobra z tego języka, przez lata ta nauka nie wyglądała najlepiej więc trudno powiedzieć o jakimkolwiek przygotowaniu. Ze szkoły nie wiele udało mi się wynieść więc muszę głównie polegać na własnych przygotowaniach. Do tego egzamin z zakresu społeczeństwa informacyjnego, wiele pojęć, związków, definicji. Do jednego egzaminu mam równy tydzień, do drugiego dodatkowe dwa dni. W sumie jestem trochę spokojna, o ile nie zacznę myśleć „nie zdam”, „co jeśli nie zdam?”, „Jak będzie coś czego nie umiem?”. Wtedy zaczyna się typowa panika przed sesją. Nie chce spędzić 24 h nad książkami bo wiem, kiedy mój organizm mówi stanowczo „nie”. Nic na siłę. Trochę nauki, jak czuję, że to już jest zdecydowanie dużo, robię przerwę. Piję kawę, pooglądam serial, wyjdę na zewnątrz. Wracam wypoczęta, mam siłę aby iść dalej. Mówię sobie „za tydzień będzie po wszystkim”. Nie chce patrzeć na ten tydzień jako na jakiś ciężki, zmagający się czas, ani traktować egzaminów jako największą mękę i krzywdę. Bardziej wole myśleć o tym jako o czymś ważnym dla mojej przyszłości. Pewnie wiele z was jest teraz w tym egzaminowym czasie i siedzi przed książkami, wyrywając sobie włosy z głowy. Najlepszą deską ratunku w sytuacjach stresowych jest spokój. Nie dajcie się ponieść emocjom. Zrelaksujcie się. Rozplanujcie sobie ten czas tak, aby była w nim nauka i czas dla was. Tylko tak uda wam się nie zwariować. Nauczcie się w danym dniu tyle, ile będziecie w stanie przetrawić. Nie starajcie się przekroczyć własnych możliwości bo przyniesie to tylko negatywne skutki dla waszej nauki. Efektywna nauka jest wtedy, kiedy organizm podczas przyswajania wiedzy, ma także czas na odpoczynek i regeneracje. Posiedź dwie godziny nad jednym przedmiotem, tematem. Zrób sobie godzinę przerwy. Zjedz coś, wypij kawę, obejrzyj ulubiony serial, wyjdź na spacer aby dotlenić mózg. Potem możesz znów wrócić do nauki, a potem ponownie przerwa. Nie traktuj tej godziny przerwy jako „Mam coraz mniej czasu, żeby się nauczyć” bo nawet jeśli tą godzinę byś siedział nad książkami to nie byłoby to efektywne. Uczyłbyś się po łebkach, byleby się nauczyć, a chyba nie o to chodzi. Życzę wszystkim studentom przed sesją, siły, spokoju ducha i zdanych egzaminów J Nie dajcie się zwariować! J   



piątek, 14 kwietnia 2017

Nie bądź powodem, czyjegoś cierpienia.

Nie bądź powodem, czyjegoś cierpienia.

Wreszcie się udało! Oczekiwany, obiecywany od dawna post. Wybaczcie, że tak długo mi to zajęło, przyznam się. Jestem zapominalska i leniwa, dlatego w końcu muszę to zmienić.
Dzisiejszy post nie będzie tym planowanym, o którym myślałam już od dawna. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Wpadłam na nieco ważniejszy temat. Już kiedyś trochę go tu poruszałam, jednak on nadal jest dość istotny, a w dodatku się nasila.

Jestem po serialu „ Trzynaście powodów”. Pewnie niektórzy z was znają ten serial, niektórzy zamierzają obejrzeć, a inni pewnie nawet go nie znają. Jeśli boisz się o spojler, nie czytaj, ale jeśli chociaż trochę chcesz zagłębić się w ten temat, zostań. Nie będę tutaj zdradzać fabuły i opisywać tego co się działo. Chciałabym poruszyć ten istotny wątek, który był problemem całego serialu.

Oglądając ten serial, widziałam w Hannah siebie. Tak jakbym miała przed sobą lustro, jakbym oglądała swoje życie z pewnymi poprawkami, udoskonaleniami, ubarwieniami. Serial niezwykle ukazuję rzeczywistość, której my nie dostrzegamy, a może po prostu nie chcemy dostrzec. Łatwiej jest nam coś zignorować, niż się w coś zaangażować. Dlaczego? Boimy się pomóc? Boimy się współczucia, empatii? A może przestajemy nadzwyczajnie w świecie być wrażliwi.

 Jestem Hannah Baker, a przynajmniej byłam do poprzedniego roku, chociaż wierze, że ciągle i zawsze nią będę. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Przykre jest to jak ludzie bardzo potrafią nas zranić, najgorsze w tym wszystkim jest to, że często robią to celowo. Trudno powiedzieć „Nie chciałem tego”, kiedy nazywasz kogoś „szmatą” czy „dziwką”. Kiedy kogoś zhańbisz  z premedytacją, sprawisz, że ktoś poczuję się śmieciem też powiesz, że nie chciałeś?. Nie wierze w przypadkową krzywdę, prędzej uwierzę w nieświadomą obojętność chociaż i to wydaję się do bani.

Krzywdzisz kogoś, raz, drugi, trzeci, myślisz, że jest ze stali, a serce ma z kamienia. Są ludzie twardziele, oni zawsze zachowają zimną krew, uśmiechną się, a w środku będą krzyczeć. Będą niemo wołać o pomoc, dyskretnie zwracać na siebie uwagę. Rzadko kiedy ktoś usłyszy to przeraźliwe błaganie, bo nikt nie doszukuję się głębszego sensu. Kiedy ktoś naprawdę cierpi, nie podejdzie do Ciebie i nie powie „Hej, wiesz mam problem. Nie radzę sobie”. Nie, to tak nie działa. Sygnały, ta osoba będzie wysyłać sygnały. Jeśli chcesz to je dostrzeżesz, jeśli nie to będziesz ślepy na to co się dzieje. 

Zastanawiałeś się kiedyś nad tym czy mogłeś kogoś uratować? Czy twoje zwrócenie uwagi, zainteresowanie mogło pomóc komu ,kto tego potrzebował?

Ja to rozumiem i Hannah pewnie też by zrozumiała. Łączy nas wiele, a poróżniła jedna rzecz.  Nas obu nikt nie słyszał, „bliscy” nas odrzucali, porażki kopały pod nami dołki, a wiara w siebie dawno umarła. Odrzucenie, to główna przyczyna bezsilności, bezradności i rezygnacji. Bo może, a raczej na pewno Hannah by żyła gdyby każde z tych 13 osób potraktowało ją inaczej, gdyby każde z tych osób wyciągnęło do niej rękę, wróciło i zaczęło wszystko na nowo. Oni wszyscy odeszli, nie wrócili. Powiedzieli rzeczy, których nigdy nie powinni, a za to nie powiedzieli słów, które trzymali gdzieś w głębi duszy. Może wystarczyłby jeden gest, dobre słowo? A historia Hannah potoczyłaby się inaczej. Tak to właśnie nas różni. Hannah postanowiła zakończyć swoją drogę, skończyć z upokorzeniem, przestała wierzyć w lepsze jutro bo nikt nie dawał jej na to nadziei. Jej ostatnia deska ratunku, którą był pedagog, utonęła. Mimo że była już na końcu po tych wszystkich strasznych rzeczach, to była najważniejsza i zawiodła. Zabrakło nadziei.

Dlaczego ja nadal tu jestem? Może chęć życia, walki, siły tego, że wiem, że jeśli ja nie dam rady to nikt za mnie sobie nie da. Może uwierzyłam, że jednak mam na kogo liczyć. Ja dostałam tę pomoc, do mnie ktoś wyciągnął dłoń. Ktoś powiedział mi, że nie jestem sama. Hannah nie miała tego szczęścia.

Czy można kogoś winić za jej śmierć? Można. Teraz powiesz, że nikt jej nie zabił i, że sama to zrobiła. Nie. Została zamordowana. Zamordowały ją te 13 osób, na które liczyła, które spotkała na swojej drodze. Każda z tych osób pozostawiła stały i ciężki ślad w jej sercu. Kiedy umarła jej psychika, to umarło już wszystko. Mówi się, że kiedy mózg jest niesprawny, uszkodzony to człowiek umiera bo mózg odpowiada za całe nasze ciało. Tak samo jest w przypadku naszego ducha, psychiki. Jeśli ono umrze, umiera ciało. Umieramy cali.

Co możemy zrobić żeby zapobiec tej tragedii?

Reagować. Zamienić tą chorą obojętność w odrobine współczucia i zainteresowania. Jeśli nie potrafimy pomóc, znajdźmy kogoś kto potrafi, ale nie odwracajmy się i nie idźmy przed siebie, udając, że jest okej. Możesz mieć na sumieniu czyjeś życie. Odpowiada Ci życie ze znamieniem mordercy? Dobrze będziesz się czuł wiedząc, że ktoś odebrał sobie życie bo stałeś i patrzyłeś jak cierpi? Możesz mieć czyjąś krew na rękach, ale wiedz, że prędzej czy później to Cię zniszczy. Myśl o drugim jak o sobie, myśl o tym, czego Ty byś chciał, co by było gdybyś był na miejscu tej osoby. Rozwiązanie przyjdzie samo, będziesz wiedzieć co dalej robić.

W tym celu powstaje opowiadanie, posłużyłam się trochę serialem by stworzyć coś o podobnej tematyce. Aby ukazać, jak nasze wybory potrafią wpływać na ludzkie życie, że my sami jesteśmy odpowiedzialni za drugą osobę. To opowiadanie otworzy nam oczy, na to, czego nie chcemy widzieć, na to co prawdziwe, ale niewidoczne. Nie bójmy się rozmawiać o takich rzeczach, bo o nich należy rozmawiać.



Spróbuj zrozumieć sens  i otwórz umysł, a przede wszystkim oczy, wtedy dostrzeżesz to, co nie zawsze widać gołym okiem. 














Pozdrawiam
Rebelowa

niedziela, 8 stycznia 2017

Przyszłość to dziś

Przyszłość to dziś
W dzisiejszym poście chciałam poruszyć temat naszej przyszłości, a dokładnie naszych planów.
Przyszłość jest ważna dla każdego z nas, to na nią pracujemy już dziś.
Często zastanawiamy się nad tym, co kiedyś chcielibyśmy robić, czym się zajmować.
Od dziecka mówią nam, że musimy wiedzieć, co chcemy robić w przyszłości, każą nam wybierać szkoły w tym kierunku z takim i takim profilem. Powtarzają "Zastanów się, co chcesz robić". A my nie zawsze jesteśmy tego pewni. Zdarza się tak, że już od dziecka pokochamy coś, czym zajmujemy się w dorosłym życiu. Niestety często jest tak, że te nasze plany się z czasem zmieniają.

Opowiem wam to na moim przykładzie. Moja droga zmieniała się wraz z tym, jak dorastałam i tak naprawdę nadal się to zmienia. Na początku bardzo chciałam tańczyć. Taniec to była moja pasja, mogłam oglądać go godzinami. Obejrzałam prawie każdą edycję You Can Dance. Sama wymyślałam własne układy taneczne, byłam cheelederką, chodziłam na taniec współczesny. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie, że nie daje rady. Moje kolana odmówiły posłuszeństwa, miałam problem z rzepką w kolanie. Pomyślałam, że warto odpuścić bo to nie ma sensu. Kolejną rzeczą, która wpadła mi do głowy był śpiew. Uwielbiałam śpiewać i w sumie to nadal lubię to robić. Nagrywałam się dla siebie, jak i na isingu, pisałam teksty piosenek. Pomyślałam, że zostanę piosenkarką. Po pewnym czasie jednak stwierdziłam, że to wymaga więcej czasu, znajomości i, że nie każdy może być super gwiazdą. Stwierdziłam, że pozostanie to moim hobby. W końcu, gdy już byłam starsza, zaczęłam uczęszczać na zajęcia teatralne do sceny "i", już w podstawówce i gimnazjum grywałam w szkolnych sztukach, ale nigdy nie myślałam o tym poważnie. Granie na scenie "i" było bardziej profesjonalne, były festiwale, konkursy na większą skale. Grałam 3 lata i to były zdecydowanie najlepsze 3 lata jeśli chodzi o teatr. Zamarzyłam być aktorką, jednak dostać się do szkoły aktorskiej to lada wyzwanie i potrzeba więcej determinacji, której mi brakowało. Nasza grupa się rozeszła, a ja zostałam bez celu. W miedzy czasie od gimnazjum pisałam opowiadania fantastyczne, do dziś trochę ich piszę na Wattpadzie (to jedno z moich hobby, chciałabym kiedyś wydać książkę). Przyszedł czas na studia. Co wybrać? i znów "Zastanów się co chcesz robić" A ja nadal nie wiem. Wreszcie wybrałam "Architektura informacji". Nie miałam zielonego pojęcia co to za kierunek, o czym, ani nic. Poszłam. Pierwszy semestr był długi, męczący i nudny. Zastanawiałam się "Na co ja poszłam? Co ja studiuję?". Stwierdziłam, że dam szanse tym studiom. Teraz na drugim roku spodobało mi się bardziej, zwłaszcza grafika. Stwierdziłam, że chce podszkolić się w tym kierunku, robić strony internetowe, a głównie zostać grafikiem. Robię okładki na Wattpada, niby to nie wiele, ale bardzo lubię je robić, sprawia mi to przyjemność. Również robię zdjęcia, to kolejna z moich pasji, na razie nie mam sprzętu i robię telefonem, ale chciałabym zainwestować w aparat. Wszystkie zdjęcia na moim blogu są mojego autorstwa. Założyłam portal internetowy, ponieważ interesuję się dziennikarstwem, także jestem członkiem redakcji MCW. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że to wszystko można połączyć. Mogę tworzyć strony internetowe, robić na nie grafikę i pisać na te strony artykuły, a także dodawać zdjęcia. Jak widać te kilka różnych pasji, można połączyć w jedno. Teraz chociaż wiem, w którym kierunku chciałabym iść.

 Dlatego nie prawdą jest to, że już od małego musimy znać naszą drogę, dorastamy, zmieniamy się, a wraz z tym zmieniają się nasze hobby, cele. Warto być cierpliwym i nie załamywać się, jeśli nie mamy obranego kursu naszej przyszłości. Z czasem wszystko przyjdzie, czasem nasz cel przyjdzie do nas sam. Musimy tylko bacznie obserwować świat, a na pewno znajdziemy naszą przyszłość.

Życzę wam byście byli wytrwali w budowaniu swojej przyszłości i w dążeniu do szczęścia. Czasem trzeba przejść kilka nieudanych prób by trafić na właściwy cel :)

Pozdrawiam :*
Rebel ( Rebelowa)


poniedziałek, 2 stycznia 2017

Noworoczne postanowienia 2017

Noworoczne postanowienia 2017
Nadszedł nowy rok, nowy czas, a dla mnie okazja, jak i szansa na zmianę swojego życia na lepsze. Jeśli potrafię motywować innych, to potrafię również zmotywować siebie. 2017 będzie moim czasem, w którym podejmę się rzeczy, które dotychczas porzuciłam lub nie udało mi się ich wykonać.

            Poprzedni rok był dla mnie ciężki, spotkało mnie wiele zawodów i przykrych sytuacji. Marzyłam o tym, żeby się skończył i w końcu się udało. Zawsze na początku, każdego nowego działu mówiłam sobie: „Ten rok będzie lepszy”, ale mówiąc to okłamywałam siebie, wiedząc w duchu, że znów będzie okropnie. I wiecie co? Tak właśnie było. To nie była wina losu, ani świata, tylko moja, dlatego, że sama sobie zaprzeczałam i podświadomie wmawiałam, że spotkają mnie same okropne rzeczy. To tak, jak głowa myśli co innego, a usta mówią co innego.

            Teraz jestem w pełni przekonana o tym, że dam radę i będę silna. Nie mogę pozwolić na to, by cokolwiek zepsuło moje nastawienie. Żyję się raz, a ja chce to życie przeżyć, jak najlepiej. Zdążyłam już zapisać sobie kilka postanowień, ale wiem, że nie są to jeszcze wszystkie postanowienia. Natomiast jedne z ważnych i dla mnie istotnych:

1.Będę częściej  spotykać się z przyjaciółmi.
W minionym roku nie poświęcałam im zbyt wiele czasu, unikałam spotkań i odsunęłam się od nich. Teraz chce częściej spędzać z nimi czas i poprawić kontakty. Uczestnictwo przyjaciół w życiu jest dość ważnym elementem, o którym powinno się zawsze pamiętać.

 2. Nie opuszczenie żadnej mszy w niedziele.
 Może dla niektórych z was jest to śmieszne, ale dla mnie to istotna kwestia. W tamtym roku nie przejmowałam się wiarą, zdarzało się, że nie chodziłam do kościoła bo mi się nie chciało, zapominałam o Bogu. Dla mnie, jak i dla całej mojej rodziny obecność Boga w naszym życiu jest czymś bardzo ważnym. Dlatego chce zmienić swoje nastawienie i sprawić by było tak, jak kiedyś.

 3. Portal Warto wiedzieć więcej.
 Chce, żeby się rozwinął, żebyśmy szli do przodu i udało nam się osiągnąć sukces. Osobiście uważam, że wszystko jest możliwe, jeśli włoży się w coś swój czas i pracę. Mam nadzieję, że się to uda i będę robić wszystko, żeby tak właśnie było.

4. Zmiana podejścia.
W  2016 przejmowałam się wszystkim, co możliwe, wszystko mnie dotykało. Raniła mnie najmniejsza rzecz, przez co cierpiałam. Tym razem chce, żeby było inaczej, będę silna i nie będę się przejmować, stawię wszystkiemu czoła.

5. Przestać radzić sobie sama.
Wiem, że mogą nadejść momenty kryzysowe, kiedy się źle czuję bo to jest normalne. Dotychczas zawsze byłam sama z problemami, ze smutkiem z tym wszystkim co mnie bolało. Wiem, że czas to zmienić i nauczyć się prosić o pomoc innych, komunikować, że jest coś nie tak i nie bać się prosić o chwilę czasu. To zdecydowanie ułatwi mi przeżywanie gorszych momentów.

            Na razie udało mi się zapisać tych kilka rzeczy na mojej liście, ale wiem, że ta lista się jeszcze poszerzy. Zapisałam te rzeczy, które najbardziej chciałabym zmienić, które czuję, że muszą się zmienić. Jeśli tylko dołożę coś do swoich postanowień, to na pewno się tym z wami podzielę J W tym momencie przyszło mi do głowy kolejne postanowienie! Żebym częściej pisała na blogu! Kolejny numerek, który zaraz zapiszę J Obiecuję się tego trzymać J

A wy macie już jakieś postanowienia noworoczne? Czy może, tak jak u mnie wasza lista się tworzy?
Pochwalcie się w komentarzu! Motywujmy się wzajemnie w 2017 roku J

Pozdrawiam was ciepło :*


Copyright © 2016 Rozkminiam to , Blogger