Wreszcie się udało!
Oczekiwany, obiecywany od dawna post. Wybaczcie, że tak długo mi to zajęło,
przyznam się. Jestem zapominalska i leniwa, dlatego w końcu muszę to zmienić.
Dzisiejszy post nie
będzie tym planowanym, o którym myślałam już od dawna. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Wpadłam na nieco ważniejszy temat. Już kiedyś trochę go tu poruszałam, jednak
on nadal jest dość istotny, a w dodatku się nasila.
Jestem po serialu „
Trzynaście powodów”. Pewnie niektórzy z was znają ten serial, niektórzy
zamierzają obejrzeć, a inni pewnie nawet go nie znają. Jeśli boisz się o
spojler, nie czytaj, ale jeśli chociaż trochę chcesz zagłębić się w ten temat,
zostań. Nie będę tutaj zdradzać fabuły i opisywać tego co się działo.
Chciałabym poruszyć ten istotny wątek, który był problemem całego serialu.
Oglądając ten serial,
widziałam w Hannah siebie. Tak jakbym miała przed sobą lustro, jakbym oglądała
swoje życie z pewnymi poprawkami, udoskonaleniami, ubarwieniami. Serial
niezwykle ukazuję rzeczywistość, której my nie dostrzegamy, a może po prostu
nie chcemy dostrzec. Łatwiej jest nam coś zignorować, niż się w coś
zaangażować. Dlaczego? Boimy się pomóc? Boimy się współczucia, empatii? A może
przestajemy nadzwyczajnie w świecie być wrażliwi.
Jestem Hannah Baker, a przynajmniej byłam do
poprzedniego roku, chociaż wierze, że ciągle i zawsze nią będę. Pewne rzeczy
się nie zmieniają. Przykre jest to jak ludzie bardzo potrafią nas zranić,
najgorsze w tym wszystkim jest to, że często robią to celowo. Trudno powiedzieć
„Nie chciałem tego”, kiedy nazywasz kogoś „szmatą” czy „dziwką”. Kiedy kogoś zhańbisz
z premedytacją, sprawisz, że ktoś
poczuję się śmieciem też powiesz, że nie chciałeś?. Nie wierze w przypadkową
krzywdę, prędzej uwierzę w nieświadomą obojętność chociaż i to wydaję się do
bani.
Krzywdzisz kogoś, raz,
drugi, trzeci, myślisz, że jest ze stali, a serce ma z kamienia. Są ludzie
twardziele, oni zawsze zachowają zimną krew, uśmiechną się, a w środku będą
krzyczeć. Będą niemo wołać o pomoc, dyskretnie zwracać na siebie uwagę. Rzadko
kiedy ktoś usłyszy to przeraźliwe błaganie, bo nikt nie doszukuję się głębszego
sensu. Kiedy ktoś naprawdę cierpi, nie podejdzie do Ciebie i nie powie „Hej,
wiesz mam problem. Nie radzę sobie”. Nie, to tak nie działa. Sygnały, ta osoba
będzie wysyłać sygnały. Jeśli chcesz to je dostrzeżesz, jeśli nie to będziesz
ślepy na to co się dzieje.
Zastanawiałeś się
kiedyś nad tym czy mogłeś kogoś uratować? Czy twoje zwrócenie uwagi,
zainteresowanie mogło pomóc komu ,kto tego potrzebował?
Ja to rozumiem i Hannah
pewnie też by zrozumiała. Łączy nas wiele, a poróżniła jedna rzecz. Nas obu nikt nie słyszał, „bliscy” nas
odrzucali, porażki kopały pod nami dołki, a wiara w siebie dawno umarła. Odrzucenie,
to główna przyczyna bezsilności, bezradności i rezygnacji. Bo może, a raczej na
pewno Hannah by żyła gdyby każde z tych 13 osób potraktowało ją inaczej, gdyby
każde z tych osób wyciągnęło do niej rękę, wróciło i zaczęło wszystko na nowo.
Oni wszyscy odeszli, nie wrócili. Powiedzieli rzeczy, których nigdy nie
powinni, a za to nie powiedzieli słów, które trzymali gdzieś w głębi duszy.
Może wystarczyłby jeden gest, dobre słowo? A historia Hannah potoczyłaby się
inaczej. Tak to właśnie nas różni. Hannah postanowiła zakończyć swoją drogę,
skończyć z upokorzeniem, przestała wierzyć w lepsze jutro bo nikt nie dawał jej
na to nadziei. Jej ostatnia deska ratunku, którą był pedagog, utonęła. Mimo że
była już na końcu po tych wszystkich strasznych rzeczach, to była najważniejsza
i zawiodła. Zabrakło nadziei.
Dlaczego ja nadal tu
jestem? Może chęć życia, walki, siły tego, że wiem, że jeśli ja nie dam rady to
nikt za mnie sobie nie da. Może uwierzyłam, że jednak mam na kogo liczyć. Ja
dostałam tę pomoc, do mnie ktoś wyciągnął dłoń. Ktoś powiedział mi, że nie
jestem sama. Hannah nie miała tego
szczęścia.
Czy można kogoś winić
za jej śmierć? Można. Teraz powiesz, że nikt jej nie zabił i, że sama to
zrobiła. Nie. Została zamordowana. Zamordowały ją te 13 osób, na które liczyła,
które spotkała na swojej drodze. Każda z tych osób pozostawiła stały i ciężki
ślad w jej sercu. Kiedy umarła jej psychika, to umarło już wszystko. Mówi się,
że kiedy mózg jest niesprawny, uszkodzony to człowiek umiera bo mózg odpowiada
za całe nasze ciało. Tak samo jest w przypadku naszego ducha, psychiki. Jeśli
ono umrze, umiera ciało. Umieramy cali.
Co możemy zrobić żeby
zapobiec tej tragedii?
Reagować. Zamienić tą
chorą obojętność w odrobine współczucia i zainteresowania. Jeśli nie potrafimy
pomóc, znajdźmy kogoś kto potrafi, ale nie odwracajmy się i nie idźmy przed
siebie, udając, że jest okej. Możesz mieć na sumieniu czyjeś życie. Odpowiada
Ci życie ze znamieniem mordercy? Dobrze będziesz się czuł wiedząc, że ktoś
odebrał sobie życie bo stałeś i patrzyłeś jak cierpi? Możesz mieć czyjąś krew
na rękach, ale wiedz, że prędzej czy później to Cię zniszczy. Myśl o drugim jak
o sobie, myśl o tym, czego Ty byś chciał, co by było gdybyś był na miejscu tej
osoby. Rozwiązanie przyjdzie samo, będziesz wiedzieć co dalej robić.
W tym celu powstaje
opowiadanie, posłużyłam się trochę serialem by stworzyć coś o podobnej tematyce.
Aby ukazać, jak nasze wybory potrafią wpływać na ludzkie życie, że my sami
jesteśmy odpowiedzialni za drugą osobę. To opowiadanie otworzy nam oczy, na to,
czego nie chcemy widzieć, na to co prawdziwe, ale niewidoczne. Nie bójmy się
rozmawiać o takich rzeczach, bo o nich należy rozmawiać.
Spróbuj zrozumieć
sens i otwórz umysł, a przede wszystkim
oczy, wtedy dostrzeżesz to, co nie zawsze widać gołym okiem.
Pozdrawiam
Rebelowa
Uważam, że odebranie sobie życia jest strasznie tchórzowskie. Wiele osób porostu nie chce się otworzyć i poprosić o pomóc, a koniec końców żaden z nas nie jest czarodziejem i nie umie czytać w myślach. To jest jak z osobami uzależnionymi, jeżeli wszyscy dookoła chcą tej osobie pomóc, a ona się to nic z tego nie będzie!
OdpowiedzUsuńTo jest moja opinia, Ale to nie oznacza, ze jestem za brakiem empatii, czy za ponizaniem kogoś!