poniedziałek, 28 marca 2016

Na przekór chorobie - pomagam i sobie

Witajcie moi Kochani czytelnicy i wszyscy odwiedzający mojego bloga :)

Wybaczcie, że tak długo się nie odzywałam, ale po prostu miałam troche problemów oraz moje samopoczucie mi na to nie pozwalało, dalej mi nie pozwala, ale lepiej nie będzie więc nie mam na co czekać.
Jestem tu przede wszystkim dla was, motywowanie was i dawanie wam rad to dla mnie siła czyli krótko mówiąc wy jesteście moją siła dlatego za to wam Dziękuje.

Podziele się z wami radykalnym krokiem, który postanowiłam zrobić. Zgłosiłam się do psychologa. Dużo osób się czasem tego wstydzi, ja nie. Nie wstydze się mówić o tym, że walczę, nie wstydzę się mówić o tym, że to zjawisko które wystąpiło w moim życiu mnie męczy i nie daje żyć. Myśle, że o problemach warto mówić głośno. Ja bym chciała żeby ktoś mógł zdiagnozować mój problem i skutecznie mi pomógł. Wiem z tego miejsca, że czeka mnie długa i trudna droga. Pierwsza wizyta u psychologa była dla mnie stresująca, nie wiedziałam czego się spodziewać. Jestem osobą skrytą, czasem nieśmiała. Rozmawianie twarzą w twarz o problemie, uczuciach to dla mnie spore wyzwanie. Można powiedzieć, że to był mój pierwszy raz - jak kolwiek to zabrzmiało teraz. Dla mnie wszystkie te dociekliwe pytania były tremujące, troche irytujące. Wiem, że to miało mi pomóc, a nie mnie drażnić, ale mimo wszystko czułam się jakby ktoś wiercił mi dziure w brzuchu. Z jednej strony łatwe było dla mnie to, że jest to osoba obca, bezstronna, z jakąś wiedzą i pojeciem, ktoś kto jest po to żeby mnie wysłuchać, kto ma na to czas, cierpliwość.
Siedząc tam miałam tą świadomość tego, że stany które wydawały mi się zwykłe, normalne, nie nadzwyczajne okazały się jednak poważną sprawą i czymś co zbyt długo bagatelizowałam. Obecnie czekam na miejsce do psychiatry i na psychoterapie. Wiem, że dla niektórych brzmi to przerażająco, a połowa uzna mnie za świruske, a ja skomentuje to tak: "Tylko wariaci są coś warci" ;). A tak na poważnie to zdałam sobie w końcu sprawę, że choroba psychiczna jest tak samo poważna, ważna i niebezpieczna jak każda choroba fizyczna. Każda choroba nieleczona prowadzi do konsekwencji. Może gdyby nie to, że powiedziałam siostrze, że potrzebuje iść do psychologa i że ze mną  poszła to bym tam pewnie nigdy nie trafiła. Znając siebie i swoje nastawienie odłożyłabym to znów na potem. Kiedyś w poście o depresji pisałam wam chyba, że jeśli widzicie, że dzieje się coś gorszego i rady podane przeze mnie nie pomagają to musicie sie zgłosić do specjalisty.
Będę dla was wszystkich przykładem i pokzuje wam, że również stosuje się do swoich rad i, że sama oprócz gadania podejmuje jakieś kroki.
Mój obecny stan trudno określić. Kiedyś te gorsze momenty przychodziły i odchodziły, teraz są cały czas, nie opuszczają mnie ani na chwile więc moge powiedzieć, że nie jest lepiej i że zareagowałam w ostatnim momencie. Nie umiałam nigdy prosić, bałam się o nią prosić, ale mój stan i obecna sytuacja mnie mocno zmobilizowały żeby to zmienić. Choroba która ma dwie twarze, choroba w której genialnie się kamuflujesz, która umiesz genialnie ukryć.
Wychodzisz do ludzi i promieniejesz. Myślą, że masz w sobie tyle energii i jesteś mega pozytywny/a bo takie sprawiasz wrażenie, a w środku cały/a się rozpadasz. Wracasz do domu, jesteś sam/a i wszystko z środka się uzewnętrznia. Ściągasz maske i odkładasz na bok i wtedy widać jak na prawdę czujesz. Nazwałam bym tą chorobe syndromem kameleona bo to idealnie to opisuje. Ludzie postrzegają Cie takiego/taką jakiego/jaką chcesz żeby ujrzeli. Nie widzą twojego wołania o pomoc, dlatego jeśli się o nią nie zwrócisz to jej nie otrzymasz, a sam/a nie poradzisz z tym sobie. Zwrócenie się o tą pomoc nie jest w cale okazywaniem słabości czy niezaradnością, jest ogromną odwagą i chęcia zmiany na lepsze. Wszystko jest możliwe jeśli my sami znajdziemy w sobie chęć, siłe i determinacje.
Trzeba nastawić się na pewne trudności, nabrać cierpliwości bo to nie jest łatwa i przyjemna trasa, ale na jej końcu czeka nagroda w postaci wolności, szczęścia i radości. Wiec teraz zastanów się czy warto złapać wyciągnięta do nas rękę, zacisnąć zęby i przejść te droge by móc otrzymać na zawsze to czego pragniemy ? Myśle, że warto, na pewno zawsze próbować i coś zmieniać na lepsze. Rada na dziś i w sumie patrząc na zegare i jutro to taka byście walczyli z chorobą, nabrali odwagi, wiary i nadziei na lepszą przyszłość, na lepsze życie, byście dali sobie pomóc i zasygnalizowali, że chcecie tej pomocy. Walczcie o siebie i dajcie walczyć o siebie bliskim. Bądźcie silni i wytrwali w walce ! Każdy zwycięsko wychodzi z bitwy jeśli podejmie walke. Tego wam Kochani życzę i mocno w was wierze :*

Zapraszam przy okazji na:
* Strone www.porcelanoweaniolki.pl - stop modnej depresji, walka dzieci i młodzieży z depresją oraz ich fan page na fb : procelanowe aniołki
* Moja strone facebookową: Każdy dzień jest zaproszeniem do szczęścia
* Mój fan page : Blog Rebel



Pozdrawiam :*
Rebel

3 komentarze:

  1. Bardzo motywujący post ! I świetny styl pisania <3 A co do zdjęć to bardzo nastrojowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że zgłosiłaś się do psychologa. Życzę Ci powodzenia w walce z chorobą, pamiętaj żeby się nie poddawać!
    x-lauraxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Rozkminiam to , Blogger